Wraz ze wzrostem odsetka ludności, żyjących w miastach na całym świecie rośnie również ich znaczenie w walce ze zmianami klimatu. Dotyczy to zarówno wielkich metropolii, jak i mniejszych ośrodków, w których istotna staje się współpraca z otaczającymi je samorządami. Bartłomiej Kozek rozmawia z Wojciechem Szymalskim, prezesem polskiego think-tanku ekologicznego Instytut na rzecz Ekorozwoju, na temat różnic w polityce klimatycznej w zależności od wielkości miasta, a także o lokalnych i ogólnokrajowych działaniach w dziedzinie ubóstwa energetycznego oraz walki z trapiącym polskie miejscowości smogiem.

Bartłomiej Kozek: Jako Instytut przygotowaliście kilka lat temu pilotażowy program niskowęglowego rozwoju powiatu starogardziego (województwo pomorskie). Realizowaliście również projekty, sprawdzające i poszerzające wiedzę samorządów powiatowych na temat zmian klimatu oraz sposobów walki z nimi na szczeblu lokalnym. Jakie są czynniki, warunkujące udane wdrożenie zapisów strategii lokalnego ekorozwoju?

Wojciech Szymalski: Aby odnieść sukces trzeba przede wszystkim trafić na dobrze zmotywowane do tego typu działań władze lokalne. W wypadku powiatów głównymi ośrodkami decyzyjnymi są w tej materii starostowie, a także dyrektorzy poszczególnych działów administracji powiatowej. W wypadku Starogardu opieraliśmy się przede wszystkim na inicjatywie, która wyszła ze strony urzędników.

Na bazie realizowanych przez nas przez ostatnie lata działań możemy stwierdzić, że 10-12 powiatów, z którymi mieliśmy przyjemność współpracować mieści się w grupie, którym „się chce”. W intensyfikacji działań na rzecz ochrony klimatu bardzo pomagało, gdy lokalni włodarze już wcześniej inwestowali w ogniwa fotowoltaiczne czy termorenowację budynków. Na szczeblu gminnym wyróżniają się gminy, które zdecydowały się na przystąpienie do Porozumienia Burmistrzów na rzecz Klimatu i Energii. W ich wypadku plany gospodarki niskoemisyjnej mają im dać narzędzia do śledzenia skuteczności realizowanych przez nie działań, np. w zakresie oszczędzania energii.

Znajomość lokalnych problemów i ich skali jest jednym z warunków sukcesu. Kiedy samorząd dysponuje łatwo mierzalnymi wskaźnikami ma on również narzędzia do ich zmiany i śledzenia postępów (np. skuteczny program wymiany pieców). Ponieważ mowa tu o długotrwałych procesach ważna jest cierpliwość i konsekwencja, co pokazuje Kraków. Miasto to realizuje programy walki z zanieczyszczania powietrza (w tym wymianę pieców dofinansowaną przez samorząd) już od 1995 roku.

Czym tworzenie niskoemisyjnych strategii dla oddalonego od dużego miasta powiatu różni się na przykład od przygotowywania podobnych projektów w dużych miastach? Na jakie szczególne wyzwania można się natknąć w wypadku „Polski powiatowej”?

Podstawowa różnica jest dla mnie taka, że czym mniejsza gmina, tym potrafi ona napotykać na większe problemy. Dużo trudniej wdrożyć programy, które wydają się nie do końca po myśli obywateli (a przynajmniej nie są uznawane za leżące w ich interesie), bowiem wójt czy burmistrz czują ich oddech na szyi. Jeśli zdecydują się na kontrolę palenisk, wówczas istnieje duże ryzyko że po paru miesiącach spotkają się ze sporym oporem społecznym.

Sytuacja na szczeblu powiatowym jest już bardziej podobna do tej obserwowanej w dużych miastach. Powiat, z powodu swojego oddalenia od mieszkańca, łatwiej może kontrolować jego poczynania w zakresie środowiska niż gmina. Innym ważnym czynnikiem jest tu fakt, że główna władza – starosta – nie pochodzi z wyborów bezpośrednich. Tymczasem dobra, skuteczna polityka samorządowa nie rozwiąże problemów ekologicznych, jeśli nie sięgnie po cały arsenał pozostających do dyspozycji samorządów środków. Samymi zachętami nie odniesiemy stuprocentowego sukcesu. W grę wchodzić musi również kontrola i ograniczenia.

Jest jakiś sposób na to, by odwrócić te negatywne tendencje na szczeblu lokalnym?

Działania długofalowe wymagają przekonania do nich mieszkańców. Wymaga to od samorządu dobrej diagnozy problemu i – co ważne – również jego zrozumienia przez mieszkańców. Trudno mieć do nich pretensje, skoro czasem ich znaczenia nie rozumieją nawet same władze.

W dużych miastach łatwiejsze moim zdaniem są również eksperymenty, takie jak wprowadzanie opłat za wjazd do centrów miast, które nie odniosłyby globalnego sukcesu bez ich uprzedniego, odgórnego wprowadzenia przez władze lokalne. Czasem mówimy w dyskusjach o innowacyjnych rozwiązaniach, które nie są możliwe do prostego porównania z działaniami w innych miastach czy krajach, przez co skala trudności w ich wdrażaniu również rośnie.

W małych gminach z kolei dużo łatwiej o kontakt i konsultacje, co pozwala na wypracowanie konsensusu wokół proponowanych rozwiązań. Warunkiem jest jednak to, by z tych spotkań coś wynikało dla mieszkańca – by były wysłuchane jego uwagi i wątpliwości i by następnie efekty tego typu spotkań nie wylądowały w koszu na śmieci.

Dużym wyzwaniem z perspektywy łączenia kwestii społecznych i ekologicznych jest w Polsce kwestia ubóstwa energetycznego. Jak duża jest jego skala, jakie działania są realizowane i czy ich odpowiadają one skali problemu?

Problem ten dotyczy, w zależności od przyjętej definicji, od 10 do 20% ludności Polski. Jego istnienie poważnie utrudnia – co widać na przykładzie Krakowa – realizację innych polityk, takich jak walka ze smogiem. Sceptycy wobec ograniczania zanieczyszczenia powietrza lubią argumentować, że takie działanie przyczyni się do wzrostu kosztów dla osób już dziś mających problemy z opłaceniem rachunków.

Przez lata staraliśmy się przekonać do zajęcia się tematem różne ministerstwa. Co ciekawe, na szczeblu rządowym problem smogu zaczęła na serio dostrzegać dopiero ekipa premiera Mateusza Morawieckiego. Efektem jest projektowany obecnie program Czyste powietrze, który ma szansę na dokonanie istotnej zmiany w zakresie kierowania pomocy do osób zanieczyszczających powietrze, ale nie dysponujących środkami finansowymi umożliwiającymi zmianę swoich nawyków.

Trzeba pamiętać, że program ten obejmie tylko 23 miasta z 33 polskich miejscowości na liście 50 najbardziej zanieczyszczonych w Europie. Nie weźmie w nim udziału 10 największych ośrodków z tej listy. Stworzony zostanie jednak model, możliwy do kopiowania również przez inne samorządy. Kluczowy będzie monitoring jego skuteczności.

Jak tłumaczyć odstęp czasowy między podnoszeniem przez środowiska ekologiczne i aktywistów miejskich tematu smogu a zainteresowaniem się nimi przez rząd?

Do tej pory problemem, utrudniającym zmierzenie się przez władze centralne z problemem, była niedostateczna diagnoza problemu i niedocenienie jego skali – mimo,  iż samorządy dysponowały wiarygodnymi danymi. W końcu zebrała się masa krytyczna liczb, które zmusiły je do działania.

Gwoli sprawiedliwości warto jednak odnotować, że 3 lata temu (jeszcze za poprzedniego rządu PO-PSL) podobne działania do tych, planowanych w programie Czyste Powietrze chciał wdrażać Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej poprzez program Ryś, jeszcze za poprzedniej ekipy. Brakowało jednak tego, co ma znaleźć się w obecnym projekcie – 100% dofinansowania do zakupu bardziej ekologicznych źródeł ciepła dla osób najuboższych.

Jakie działania na rzecz walki z ubóstwem energetycznym sugerowalibyście do realizacji sektorowi publicznemu? Jaką część z nich mogą realizować – nawet bez wsparcia administracji centralnej – samorządy?

Nie odkrywamy tutaj Ameryki – nasze propozycje, oparte na badaniach ankietowych oraz doświadczeniach innych krajów europejskich – przygotowaliśmy jeszcze w roku 2014. Obejmują one działania, takie jak budowa nowego i termomodernizacja dotychczasowego zasobu mieszkań komunalnych, pomoc w wymianie sprzętu domowego na energooszczędny czy kredyty na inwestycje oszczędnościowe, których spłata następuje z oszczędności energii , tzw. formuła ESCO.

Habitat for Humanity zwraca z kolei uwagę na kwestie, takie jak możliwość miękkiego rozwiązywania problemów z płaceniem rachunków za media przez osoby mające problemy z zadłużeniem. Dziś mamy w Polsce do czynienia z sytuacją, w której 1-2 niezapłacone rachunki za prąd mogą oznaczać, że spółka energetyczna odetnie ci prąd. Brakuje zrozumienia źródeł problemu wśród dostawców energii i chęci dialogu z odbiorcą na rzecz rozwiązania problemu.

Spółki energetyczne powinny rozwijać sektor usług energetycznych, który pomógłby im w diagnozowaniu problemów i ich moderowaniu, np. za pośrednictwem dostosowanych do sytuacji taryf. Dziś takich usług brakuje, w przeciwieństwie chociażby do Niemiec czy Francji.

Samorządy musiałyby z kolei podejść do tematu w innowacyjny sposób. Ośrodki Pomocy Społecznej mogłyby gromadzić informacje do celów statystycznych, co umożliwiłoby analizę skali problemów.

Inną kwestią jest fakt, że zarówno polityka odpadowa, jak i pomoc społeczna są kompetencjami gmin, między którymi brakuje dziś niestety powiązań. Osobiście uważam, że mógłby powstać program, zachęcający osoby ubogie do oddawania odpadów zamiast ich spalania w przydomowych piecach, w zamian za co OPS dawałby im czystsze, zdrowsze źródła energii, np. węgiel o wyższej jakości, kupowany hurtowo. Nawet jeśli byłoby to rozwiązanie doraźne czy przejściowe to przyczyniłoby się ono zarówno do poprawy stanu powietrza, jak i zdrowia odbiorców tego typu programów.

Na jakie inne kwestie związane ze stykiem polityki klimatycznej i innych polityk sektorowych powinna postawić Polska? Czy mająca kierować działaniami rządu Mateusza Morawieckiego „Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” prawidłowo je diagnozuje i udziela przekonujących odpowiedzi?

SOR jest strategią, która pod pewnymi względami jest świetna – na przykład PR-owo. Głównym, zawartym w niej celem jest zwiększenie dochodów Polaków, wszystkie inne są zaś temu podporządkowane. Zagwarantowanie energii jej odbiorcom ma odbywać się po jak najniższych kosztach, co niestety oznacza, że bazuje ona na aktualnie najtańszych źródłach energii – paliwach kopalnych. Tylko musimy pamiętać, że cena ich często jest zafałszowana przez różnego rodzaju dotacje.

Aspekt finansowej zamożności Polaków stawiany jest w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju znacznie wyżej niż zdrowotny czy środowiskowy. Kładzie ona nacisk na osiągnięcie szybkich zwrotów z poczynionych inwestycji rozwojowych, aby można było nimi finansować zwiększone transfery finansowe do obywateli. Chce raczej wykorzystywać te możliwości, które polska gospodarka już dotychczas wykorzystywała (np. rodzime zasoby węgla), niż otwierać całkiem nowe pola rozwoju, w tym w zakresie rozwoju niskoemisyjnego, takie jak odnawialne źródła energii.

Wydaje mi się, że w wielu obszarach SOR brakuje progresywnych rozwiązań na rzecz ograniczania emisji. Przykład Białowieży pokazuje, że dla obecnej ekipy zapewnianie taniego opału czy surowca do produkcji mebli może być ważniejsze niż zrównoważony rozwój kraju.

Moim zdaniem na serio powinniśmy dyskutować o tym, czy energia musi być tania, czy może to ludzie mają płacić mało za energię. Tania kilowatogodzina oznacza brak zachęt do oszczędzania, termorenowacji czy wyłączania urządzeń domowych. Lepszym scenariuszem jest sytuacja, gdy droższa energia kompensowana jest poprzez pomoc w jej oszczędzaniu. Opalanie mieszkania tanim węglem nie oznacza, że ludzie płacą mniej w porównaniu do sytuacji, gdy efektywna termomodernizacja zmniejsza zapotrzebowanie na czystszą, ale droższą energię. Istotne jest ułożenie kolejności działań – tak, by działania osłonowe poprzedzały podwyżki, a nie odwrotnie.

Czego spodziewać się po polskim rządzie na grudniowym szczycie klimatycznym w Katowicach?

Na pewno będzie się on starał wykorzystać COP do swojego PR-u.

Polska jest w momencie, kiedy ma możliwość wyboru, czy trzymać się węgla, czy może przejść na atom bądź odnawialne źródła energii. Wybierając każdy z tych kierunków jednostkowa cena energii będzie rosła – skala tego wzrostu nie różni się znacząco między tymi trzema scenariuszami. Uważam, że powinniśmy wybrać ten zielony, rząd – pod nieobecność jawnej polityki energetycznej – potajemnie wybiera ten czarny.

Mam nadzieję, że Mateusz Morawiecki wysłucha kogoś, kto powie mu, że nie warto iść w stronę trzymania się węglowej monokultury i stworzy program np. wsparcia dla klastrów energetycznych, umożliwiających ambitną politykę stawiania na OZE przez lokalne samorządy. Dziś ich rozwój został de facto zamrożony.