Translations

EN PL

Wywiad z Jan Phillip Albrecht.

 

Zielony Magazyn Europejski: Jakie były twoje cele i zamierzenia, kiedy rozpoczynałeś pracę europosła?

Jan Philipp Albrecht: Grupa Zielonych w Parlamencie Europejskim miała już spory dorobek w walce o prawa cyfrowe. W poprzedniej kadencji walczyliśmy przeciwko patentom na oprogramowanie i dyrektywie o retencji danych. Spodziewaliśmy się też, że nowe wyzwania dla wolności i praw w otoczeniu cyfrowym już czają się na horyzoncie.

Najpoważniejszą sprawą byłą oczywiście ACTA, walczyliśmy o to, by nie karać ludzi za dzielenie się informacją przez Internet. Zwłaszcza w przypadku remiksów wideo, treści artystycznych i swobodnej komunikacji. Zależało nam na utrzymaniu naszych fundamentalnych praw, którym ACTA zagrażała.

W jaki sposób udało się odnieść sukces w tej sprawie?

Przez niemal dwa lata pracowaliśmy nad odrzuceniem ACTA i przeciwko stanowisku Komisji w negocjacjach. I także przeciwko większości w Parlamencie, która po prostu chciała sfinalizować porozumienie, przynajmniej do momentu, gdy ludzie w Europie uświadomili sobie, co się dzieje, i wyszli na ulice. To dzięki temu udało nam się zbudować w Parlamencie większość przeciw ACTA, co było wielkim sukcesem.

Jakie znaczenie miała w tym kontekście bliska współpraca Zielonych z ruchami społecznymi?

To miało dla nas znaczenie decydujące. Zieloni zawsze odnoszą zwycięstwo, gdy mają silne związki z ruchami społecznymi i społeczeństwem obywatelskim. A ponieważ w kwestii praw cyfrowych mieliśmy bardzo konsekwentną politykę, te ruchy działały z nami ramię w ramię. To dzięki temu byliśmy w stanie zbudować w Parlamencie większość przeciwko ACTA. Podam jeden przykład: w czerwcu 2012 r. Avaaz – ponadnarodowa demokratyczna społeczność złożona z ponad 20 milionów osób – przedstawiła petycję wzywającą europosłów do odrzucenia ACTA. W ciągu kilku tygodni podpisało ją 2,5 miliona obywatelek i obywateli. Wraz z intensywną kampanią telefoniczną i mejlową pomogło to zmienić opinię większości europosłów, którzy początkowo opowiadali się za ACTA.

Niewątpliwie pomogło to zmienić stanowisko innych partii. Jaką rolę odegrali w tym wszystkim socjaldemokraci?

Bardzo długo większość socjaldemokratów była zdecydowanie za przyjęciem ACTA. Łącznie z tym, że zgadzali się na nieprzejrzysty dokument. Musieliśmy się porządnie napracować, żeby ich przekonać do zmiany zdania. Dopiero dzięki publicznej debacie socjaldemokraci zmienili zdanie, podobnie jak niektórzy liberałowie i konserwatyści.

A radykalna lewica?

Przez większość czasu nie brali udziału w tej debacie. Nie byli obecni, bo w gruncie rzeczy nie mieli rozwiniętego programu w kwestii praw cyfrowych. Koniec końców jednak w kwestiach wzmocnienia przejrzystości i praw cyfrowych głosowali razem z nami.

Czy możesz powiedzieć, jakie będą największe wyzwania związane z prawami cyfrowymi w następnej kadencji?

Te wyzwania widać już teraz. Chodzi o ochronę danych osobowych i prywatności, nadciągającą reformę prawa autorskiego czy regulację neutralności sieci – właśnie debatowaliśmy nad tym w Parlamencie i temat powróci w kolejnej kadencji. I oczywiście czekają nas spory wokół negocjacji nad porozumieniem handlowym TTIP, które będzie miało wpływ również na podstawowe prawa w Internecie.

Skandal wokół NSA nie wywołał we wszystkich krajach tego samego publicznego wzburzenia, co każe się martwić, że świadomość problemów związanych z ochroną prywatności nie jest tak naprawdę w Europie wystarczająca. Wydaje się, że dominuje tu swoisty fatalizm. Ludzie myślą „tak, jesteśmy wszyscy kontrolowani, jesteśmy śledzeni przez NSA, ale jak można to zmienić?”. Byłem osobiście bardzo zaskoczony brakiem reakcji po aferze Snowdena. Czy masz podobne odczucia? I jak możemy to zmienić?

Musimy lepiej tłumaczyć ludziom, jak ważna jest ochrona danych osobowych dla naszej wolności i samostanowienia w społeczeństwie, jako obywateli i jako konsumentów. Chodzi o to, żebyśmy mogli sami decydować, jakie dane chcemy upublicznić lub udostępnić tej czy innej firmie. Że mamy prawo do prywatności, do prywatnej komunikacji. I że to prawo jest zagrożone przez korporacje i państwa. Z pewnością musimy być w tej kwestii bardziej aktywni, choć wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze i większość będzie po naszej stronie.

A więc uważasz, że Parlament Europejski ma w tej dziedzinie realne kompetencje i rolę do odegrania?

Zdecydowanie. W głosowaniu plenarnym 13 marca przytłaczająca większość europosłów zagłosowała za przyjęciem rozporządzenia o ochronie danych, którego byłem sprawozdawcą. To był jeden z flagowych projektów grupy Zielonych w tej kadencji Parlamentu Europejskiego. Dowiedliśmy, że naprawdę zależy nam na prawach jednostek w Internecie i świecie cyfrowym.

Na czym, ogólnie rzecz biorąc, polega to nowe rozporządzenie?

Zaostrza ono obowiązujące dziś unijne reguły w kwestii ochrony danych osobowych. Zostały one przyjęte 19 lat temu i pilnie wymagają aktualizacji. Wprowadza precyzyjne zabezpieczenia danych obywatelek i obywateli w przypadku transferu danych poza terytorium Unii Europejskiej. Dzięki temu, że to samo prawo będzie obowiązywać we wszystkich państwach członkowskich, łatwiej będzie firmom prowadzić biznes.

Czy mamy jakieś gwarancje, że to prawo będzie rzeczywiście stosowane?

Mój raport wzywa do wprowadzenia bezwarunkowych kar dla firm łamiących przepisy o ochronie danych. Będą musiały liczyć się z karami finansowymi sięgającymi bądź 100 mln euro, bądź 5% ich rocznego obrotu na całym świecie (w zależności od tego, która suma jest wyższa). To dużo więcej, niż proponowała Komisja, która chciała maksymalnych kar na poziomie 1 mln euro lub 2% rocznego obrotu na całym świecie. Organizacje, chcące przekazać dane poza terytorium Unii Europejskiej, będą musiały uzyskać zgodę krajowego inspektora ochrony danych osobowych, a także poinformować osoby, których to dotyczy.

A co poza tym?

Nowe rozporządzenie wprowadzi ścisłe ograniczenia dotyczące tego, jakie informacje będzie można gromadzić do profilowania osób w celach reklamowych. Firmy będą musiały prosić o zgodę na przetwarzanie czyichś danych, a także zadbać o to, aby regulaminy prywatności użytkowników napisane były przystępnym, łatwym do zrozumienia językiem. Obywatele i obywatelki Europy oczekują od nas, że wprowadzimy silne, ogólnoeuropejskie regulacje w kwestii ochrony danych. Jeśli któreś państwa członkowskie po dwóch latach negocjacji będą stawać okoniem, większość powinna iść do przodu bez nich.

Czy praca nad tym rozporządzeniem to był łatwy proces?

Do projektu zgłoszono rekordową liczbę 4 tysięcy poprawek, w większości skopiowanych od lobbystów. Większość z nich udało się odeprzeć dzięki temu, że istnieje szeroki konsensus na rzecz silnej ochrony danych w Europie. Po rewelacjach Edwarda Snowdena stało się wysoce nieprawdopodobne, że pomysły ograniczenia ochrony danych znajdą poparcie. Niestety Parlament odrzucił poprawkę grupy Zielonych do raportu o masowej inwigilacji. Chcieliśmy, aby w świetle ujawnionych przez Snowdena informacji Parlament wezwał państwa członkowskie do przyznania mu azylu.

Kwestia praw cyfrowych wydaje się jednym z największym wyzwań towarzyszących negocjacjom nad TTIP. Czy te negocjacje rzeczywiście stanowią zagrożenie dla tego, co udało się osiągnąć w Parlamencie Europejskim?

Amerykański przemysł jest żywotnie zainteresowany wykorzystaniem negocjacji handlowych do osłabienia naszych standardów ochrony danych i prowadzi w tej kwestii intensywny lobbing. Jest ryzyko, że w efekcie tych negocjacji uniemożliwi się nam wprowadzenie korzystniejszych standardów ochrony danych osobowych i praw cyfrowych, ponieważ amerykańskie firmy będą mogły zakwestionować je na mocy przewidywanych przez TTIP klauzul o ochronie inwestorów.

Co powinniśmy zrobić, aby wzmocnić nastawienie na open source w tych negocjacjach?

Wolne i otwarte oprogramowanie oraz inne produkty i usługi typu open source nie mają inwestora w klasycznym znaczeniu, lecz są wytwarzane w drodze współpracy przez społeczność. Dlatego musimy zagwarantować, że takie oprogramowanie i powiązane z nim dobra nie będą dyskryminowane przez klauzule handlowe, takie jak ochrona inwestorów. I oczywiście nasze działania muszą być zgodne z tym, co mówimy: negocjacje winny być prowadzone w dużo bardziej otwarty i inkluzywny sposób. Jest coś głęboko nie w porządku, gdy dokumenty negocjacyjne pokazuje się setkom lobbystów, a trzyma w ukryciu przed obywatelami, których koniec końców najbardziej to będzie dotyczyć.