Na całym świecie nasilają się tendencje autorytarne – czy to narzucone z góry, czy też w wyniku ruchów oddolnych. Aborygeńskie podejście do przywództwa, oparte na wspólnych narracjach, dynamicznych relacjach władzy i zbiorowym użytkowaniu ziemi oferuje skuteczne metody przeciwdziałania kultowi silnego wodza.

„Green European Journal”: Czy możesz krótko przedstawić siebie i swoją pracę?

Tyson Yunkaporta: Należę do klanu Apalech z północnego krańca stanu Queensland w Australii. W Laboratorium Systemów Wiedzy Rdzennej na Uniwersytecie Deakin stosujemy podejście oparte na systemach nauki o złożoności i badamy kulturę Aborygenów w odniesieniu do skomplikowanych problemów, które obserwujemy na świecie.

Przez kilka ostatnich lat moja praca dotyczyła dezinformacji i radykalizacji w Internecie. Dezinformacja (którą nazywam duchowością spiskową lub duchowością teorii spiskowych) jest problemem wszędzie, ale coraz częściej widzę ją także w społeczności Aborygenów. Ten niemal duchowy zwrot w stronę silnego wodza, w stronę autorytarnych, dyktatorskich stosunków i metod rządzenia jest częścią globalnego zwrotu ku faszyzmowi. Ten zespół problemów stanowi obecnie największe na planecie zagrożenie egzystencjalne.

Autorytaryzm to trend obserwowany na całym świecie i przybierający wiele różnych form. Co sądzisz o dzisiejszym stanie przywództwa?

Wszelkie przywództwo, od globalnego po lokalne, jest dziś zagrożone zwrotem ku faszyzmowi, który następuje, gdy systemy przechodzą do sposobów rządzenia związanych z kontrolą jednostronną. W tym momencie historii można dostrzec wzorce działania brudnego pieniądza, think tanków, komitetów akcji politycznych i grup lobbystycznych, które promują najgorsze rodzaje dezinformacji, aby wzbudzić nieufność opinii publicznej do instytucji, a nawet chęć udziału w przemocy ulicznej w celach politycznych. Taktyka tyranii, stosowana przez silnych wodzów i dyktatorów, zawsze rozpoczyna się w ten sposób, ale powinniśmy zacząć od dynamiki kultu, która to powoduje.

Religia i duchowość, zwłaszcza gdy tworzą wspólnoty i zgromadzenia, zawsze podążają za tym samym wzorcem. Jego istotą jest utworzenie zamkniętej grupy, która przejmuje tożsamość jej członków. Gdy stworzymy własną grupę i bardzo silne poczucie identyfikacji z nią, wzmacniamy to, wskazując grupę obcych. Jest to zazwyczaj jakaś mniejszość, wokół której zaczynamy budować narrację niechęci, gniewu i rzekomej nieuczciwości jej członków. Kiedy już ustalimy wroga, skupiamy na nim całą propagandę. Silni wodzowie radykalizują i zbroją swoich zwolenników i oferują rozwiązania, których mogą się oni uchwycić. Te taktyki działają o wiele lepiej niż dobre rządzenie.

Dlaczego?

Dobre rządzenie polega na ekspozycji, wyjaśnianiu. Jego dyskurs bazuje na świeckich, sprawdzalnych faktach. Podobnie jak nauka czy dziennikarstwo wyjaśnia sprawy bez użycia metafor. Problem w tym, że brak mu poezji, sztuki czy magii, więc jest niezbyt atrakcyjne. I niezbyt skuteczne w przejmowaniu układu limbicznego człowieka i wzbudzaniu w nim pasji.

Natomiast ideologia silnego wodza i narracja służąca do pozyskiwania i radykalizacji ludzi jest narracją duchową. To dobra opowieść, która sprawia, że te metody działają naprawdę dobrze. Można umieścić w niej trochę faktów, ale opowieść nadal jest nieprawdziwa. Jednak mając wybór między narracjami duchowymi a objaśniającymi narracjami świeckimi – wiele osób, zwłaszcza jeśli nie są zbyt mocne lub zbyt pewne siebie, wybierze narrację duchową.

Dobrym przykładem jest teoria „wielkiego zastąpienia”, głosząca, że biali ludzie są usuwani z powierzchni ziemi przez Żydów i potężne kolorowe mniejszości. Szczegóły tej opowieści są znane od dawna i nawiązują do tropów antysemickich, takich jak „mord rytualny”. Mechanizm działa w ten sposób, że najpierw tworzysz iluzję, a potem panikę moralną, że wszystko się rozpada. To staje się samospełniającą się przepowiednią i przynosi społeczne wstrząsy. W tym momencie stworzona przez ciebie grupa, która nie widzi w świecie niczego poza horrorem, sięgnie po rozwiązanie.

Nie może być po prostu tak, że społeczeństwa zwracają się w stronę autorytarnych przywódców tylko dlatego, że są zmanipulowane. Skąd się bierze to poszukiwanie duchowych odpowiedzi i duchowego znaczenia?

Nie mylmy tu korelacji z relacją przyczyny i skutku. Kapitaliści-sępy czekają, aż nastąpi klęska żywiołowa, po czym wchodzą i wykupują za grosze dotknięte katastrofą grunty. Ale nie powiemy przecież, że to oni spowodowali huragan.

Globalny system ekonomiczny, w jakim żyjemy, staje się coraz trudniejszy. Bardzo bogaci i możni mają możliwości wyciągnięcia z ludzi i ziemi jeszcze więcej bogactwa i wartości. Dla większości ludzi i narodów sytuacja staje się coraz trudniejsza, więc pojawia się oczekiwanie, że ci miliarderzy coś zwrócą – przynajmniej taki sam procent podatku, jaki płacimy my – tak by wszyscy byli najedzeni i bezpieczni. Miliarderzy chcą zderegulowanego świata, w którym nie muszą płacić podatków, dbać o pracowników ani przestrzegać przepisów ochrony środowiska. Dlatego w polityce zawsze wspierają prawicę. Jednak od kilku dekad są pod coraz większą presją. Muszą więc znaleźć sposób, aby nadal pozostać wyjątkiem i zatrzymać swoje pieniądze.

Globalny system ekonomiczny, w jakim żyjemy, staje się coraz trudniejszy. Bardzo bogaci i możni mają możliwości wyciągnięcia z ludzi i ziemi jeszcze więcej bogactwa i wartości.

Ich pomysł to stworzyć jak najwięcej chaosu w ludzkich systemach i rządach. Mając do dyspozycji dostatecznie dużo resentymentów opartych na błędnej logice, mogą wprowadzić dyktatury i dalej robić swoje.

Podtytuł twojej książki Sand Talk brzmi: „Jak wiedza ludów rdzennych może uratować świat”. Czy rdzenne podejście oferuje inny model władzy i przywództwa?

W nauce o przywództwie sposób rządzenia Aborygenów jest najściślej powiązany z koncepcją dynamicznego podporządkowania zgodnie z kontekstem, w którym to fachowe umiejętności i wiedza decydują, kto przewodzi. Każdy ma inne umiejętności i wiedzę. Wszyscy jesteśmy specjalistami, ale specjalistami wzajemnie zależnymi. Zależnie od kontekstu władza w grupie będzie przechodzić z osoby na osobę, bazując na jej wiedzy i umiejętnościach.

Osobą o największym głosie jest ziemia. Miejsce w krajobrazie, w którym się znajdujemy, i pora roku determinują rodzaj władzy, umiejętności i wiedzę, które należy zastosować w tym miejscu. Waham się, czy nazwać to „przywództwem”, ponieważ nasza kultura jest bardzo antyprzywódcza. Istnieje moc, która różni się od władzy. Moc jest rozprowadzana równomiernie w całym systemie. Każdy węzeł w systemie jest agentywny i autonomiczny, ale także powiązany relacyjnymi zobowiązaniami ze wszystkimi innymi węzłami i z samym szerszym systemem. Czasami potrzebny jest statystyk. Czasami dozorca.

Przywództwo i władza są często pojmowane jako działające z góry w dół. Jednak z tego, co mówisz, wynika, że podejście tubylcze bazuje na społeczności, ziemi i związkach z nią. Czy to może być podstawą do alternatywy?

Tak, ale nie można polegać tylko na zbiorowości ludzi myślących tak samo. Bo nawet jeśli to jest oddolne, jest to również sekta i tak czy siak skończy się totalitaryzmem. Bazą prawdziwego przywództwa musi być ziemia. Twoja władza pochodzi z ziemi, twój model zarządzania pochodzi z twojego bioregionu i biotopu. Pochodzi z praktyk, które rozwijacie w ramach zbiorowej opieki i bycia strażnikami miejsca, które wspólnie utrzymujecie i chronicie.

Jeśli jest to tylko grupa podobnie myślących ludzi, którzy budują ruch, opierając się na ideologiach bez zakorzenienia w określonym miejscu, może to pójść tylko w jedną stronę, ponieważ te rzeczy istnieją wyłącznie w sferze abstrakcyjnej, która ostatecznie jest duchowa.

W aborygeńskim sposobie rządzenia magia jest magią, ceremonia ceremonią, ale życie jest życiem. W kulturach i społecznościach Aborygenów panuje intensywny sekularyzm. Wiedzę duchową mają jedynie starsi wtajemniczeni, którzy potrafią się nią opiekować. Dostęp do duchowości mamy tylko w momentach rytuałów i ceremonii, ponieważ nie może ona przedostać się do naszego codziennego życia. Kiedy jesteś w stanie duchowym, jesteś podatny na formowanie i podejmujesz głupie i złe decyzje. Masz na oczach soczewki, przez które widzisz duży obraz, ale drobnych szczegółów już nie dostrzegasz.

Wspomniany podział na to, co sakralne, i to, co przyziemne, światowe, jest jednym z mechanizmów kontroli i równowagi, jakie mamy do dyspozycji. W pozostałej części świata nie istnieje tak silny rozdział między kościołem a państwem. Imperia europejskie miały bardzo cienką, przepuszczalną membranę pomiędzy tymi instytucjami. Stanowiły one strasznie splątaną sieć, a te podwójne standardy były chlebem powszednim faszyzmu.

Rodzaj myślenia, o którym mówisz, jest zakorzeniony w ziemi i tradycji. Czy owo rdzenne podejście może mieć znaczenie dla społeczności, którym brakuje głębokich więzi terytorialnych, na przykład mieszkańcom robotniczych przedmieść Paryża lub rojnych miast Globalnego Południa?

Nasze tradycje są pradawne, ale są to także procesy i ścieżki adaptacji. Nasz model przywództwa polega na zmienianiu się w różnych kontekstach. Każdy projekt dotyczący społeczności może mieć wbudowane procesy adaptacyjne. Zawsze zmienialiśmy się i podążaliśmy stosownie do relacji z miejscem i kontekstem. Właśnie to robimy. Zatem ludzie musieliby stać się wystarczająco giętcy, aby móc to robić. Istnieje kilka dosyć ekscytujących osiągnięć w projektowaniu urbanistycznym (i w różnych metodologiach projektowania), które zmierzają w stronę większej adaptacyjności i mniejszej kruchości.

Współczesny człowiek jest nadal ograniczony przez tę soczewkę oddzielenia od natury. Nazywając naturę i mając na nią odrębne słowo, udajemy, że jesteśmy oddzielni i wyróżniamy się z tego systemu, ale tak nie jest. Punktem końcowym, do którego ludzie musieliby dotrzeć, byłoby przywrócenie swojego związku z przyrodą, ale to znowu prowadzi do problemu, że większość z nas nie ma ziemi. Nie posiadamy gruntów, a nawet jeśli je mamy, to indywidualnie, w postaci maleńkich skrawków i zachęca się nas do spekulowania nimi.

Współczesny człowiek jest nadal ograniczony przez tę soczewkę oddzielenia od natury.

Potrzebujemy zmiany w kierunku wspólnego przebywania ludzi na ziemi i zarządzania nią. Jedyny szkopuł w tym, że dotychczasowe próby tego typu polegały na tworzeniu intencjonalnych społeczności, czyli sekt. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku niektórzy przedstawiciele pokolenia boomersów próbowali uciec przed autorytarną i patriarchalną kontrolą. I słusznie. Chcieli wrócić do natury, wyrwać się spod kontroli rodziny i wszelkich instytucji kultury i państwa. Chcieli eksperymentować, być wolni i organizować się wspólnie – ale w sposób niezakorzeniony w konkretnym miejscu czy społeczności – wokół nowych i ekscytujących ideologii. Próbowali, ale bardzo szybko poczuli się osamotnieni. Powstały sekty i w ramach tych małych reżimów miało miejsce wiele horrendalnych przypadków nadużyć.

Wiedza naukowa w coraz większym stopniu odzwierciedla to, w co dużo społeczności rdzennych od dawna wierzyło – że człowiek jest częścią natury. Mikrobiom, z którego się składamy, został stworzony z 50 tysięcy różnych gatunków. Czy zrozumienie tego mogłoby być podstawą innego rodzaju władzy i zarządzania?

Może to, co powiem, zabrzmi negatywnie, ponieważ skupiam się na złych aktorach i złych zachowaniach, ale tak właśnie czyni dobre prawo i dobre zarządzanie wynikające z krajobrazu. Każda duża skała, każde wzgórze, każda formacja geologiczna w Australii to źli ludzie, którzy na pewnym etapie złamali prawo, po czym zostali przekształceni w obiekt geologiczny, aby zachować to prawo i przypominać nam o nim. Większość naszych snów to ostrzegawcze opowieści o ludziach, którzy naruszyli świętość tego, co wspólne, właściwą mowę lub właściwe reguły postępowania w dynamice społeczności i ekonomii dzielenia się, a nie akumulacji. Ziemię można odczytać jako mapę złych rzeczy, których nie należy robić.

Każda społeczność lub ruch musi najpierw opracować dobre opowieści i opowieści z przestrogą, pokazujące, co zrobili i co robią nadal na świecie źli ludzie. Dzięki temu wiemy, jakie prawo należy wprowadzić, jakie formy kontroli i równowagę. I wszyscy znają tę narrację.

Nigdy dość nacisku na tę sprawę, ponieważ jest to psychotechnika, którą stosuje prawica. Używa ona jednak niewłaściwej narracji. Potrzebujemy opowieści i ducha, które ugruntują etykę podziału kontroli, a nie koncentrowania jej w rękach jednego wspaniałego przywódcy.

Wszyscy powiedzą ci, że jesteś negatywnie nastawiony i będą chcieli skierować cię z powrotem w stronę nadziei. „Jak chcemy, żeby wyglądała nasza społeczność?” „Chcemy równości…” Nie, to nie jest to, co masz zrobić. Jeśli chodzi o prawo, musisz zaakcentować to, co negatywne, i upewnić się, że ludzie wiedzą, co to jest złe zachowanie. To jest dobry rząd, a lewica robi to źle. Jąka się nad faktami i statystykami.

Musimy skończyć z tym, że nie wybieramy pola walki, bo nie mamy nic, czego moglibyśmy się trzymać lub na czym moglibyśmy się oprzeć. Tak świeccy i tak rozumni nie mamy gruntu, na którym moglibyśmy budować naszą tradycję. Ale nigdy nie bierz udziału w debacie, jeśli walczysz na terenie wybranym przez wroga. Antyfaszyści w każdym regionie świata muszą wypracować tradycję opowieści z przestrogą i zbiór zasad mówiących, czego nie robić. A potem prowadzić nadal tę walkę.

Ta rozmowa jest częścią serii esejów i wywiadów poświęconych kryzysowi przywództwa politycznego i alternatywą, jakie ma do zaoferowania zielony sposób myślenia. Wszystkie teksty przeczytasz tutaj.

Tłumaczyła: Irena Kołodziej

Projekt zrealizowany przez Green European Foundation przy wsparciu Fundacji Strefa Zieleni oraz przy wsparciu finansowym Parlamentu Europejskiego dla Green European Foundation.